- Reklama -
piątek, 26 kwietnia 2024
- Reklama -
Więcej
    Strona głównaPrawoFacebook miłościwie nam panujący

    Facebook miłościwie nam panujący

    Social-izm

    Grono osób korzystających z portali społecznościowych w skali globu to kilka miliardów osób, tylko w Polsce stale korzysta z takich portali kilkanaście milionów osób (wg. badania Megapanel z marca 2011 roku z portali społecznościowych korzystało ok. 99,3% polskich internautów). Niekwestionowanym królem social media jest oczywiście miłościwie nam panujący Mark, król połączonych królestw Facebooka i Instagrama [dalej będziemy używać nazwy Facebook], którego liczba „poddanych” na świecie wynosi około miliarda. Tylko w naszym kraju grono to przekracza 12 milionów użytkowników. Taka popularność tego medium spowodowała, że pojawiło się nawet takie powiedzenie, że „..jak Cię nie ma na facebooku to nie istniejesz…”. A przecież chcemy istnieć. Czyż nie?

    Wszystko ci dam, tylko padnij i złóż mi pokłon

    Król wymaga jednak ofiar. Jeżeli chcesz istnieć w cyberświecie, musisz być nie tylko obecny w mediach społecznościowych, nie tylko mieć konto na Facebooku, ale musisz być aktywnym, wrzucać nowe posty, lajkować, dodawać zdjęcia, filmy… Jest to swoista ofiara z bajtów, którą każdy użytkownik musi oddać jeżeli chce istnieć w tym cyfrowym świecie. W ciągu każdych 24 godzin użytkownicy Facebooka pozostawiają w jego czeluściach ok. 0,5 petabajata danych (1 petabajt to biliard bajtów). Szacuje się, że łącznie zgromadzonych na serwerach ok. 980 petabajtów danych, na które składają się zdjęcia (dodawanych jest ok. 1 mld zdjęć miesięcznie), filmy (szacuje się, że jest ich około 265 mld) oraz wszelkiej maści inne dane.

    Nawet publikując „sprzeciw” wobec nowej polityki miłościwie panującego Facebooka generujesz to co ważne w tym królestwie – tzw. ruch i odsłony. Po prostu karmisz go.

    Bo wszystkie terytoria należą do

    Facebook jest monarchią, monarchią absolutną, można powiedzieć nawet, że w pewnym sensie jest tyranem i jak przystało na ten rodzaj władzy nie tylko nie przyjmuje żadnego sprzeciwu, ale kara każdy przejaw nieposłuszeństwa. O takim sposobie sprawowania władzy przekonaliśmy właśnie ostatnio, albowiem nasza ekscelencja obwieściła nowe prawa dla swoich poddanych, czyli nowe regulaminy i zasady zarządzania informacjami. Wszyscy podani są zobowiązani się do zapoznania z nowym prawem i do jego stosowania, a dola tych którzy okażą się niepokorni i nie będą się stosować do niego czeka wygnanie z królestwa i wieczna banicja. Mogą oczywiście na znak protestu przenieść się jako poddani do innych serwisów social media, gdzie jednak czeka ich marna egzystencja na marginesie cyberspołeczeństwa.

    Jaka jest alternatywa? Niestety żadna (jeżeli nie chcemy stać się wygnańcami). Tak samo jak nie mieli jej poddani Juliusza Cezara w starożytnym Rzymie, czy bliższego naszym czasom króla Francji Ludwika XIV, któremu przypisuje się słynne słowa „państwo to ja”. Jako poddani władcy absolutnego musimy zatem zaakceptować fakt obwieszczenia nam nowego prawa, stosować się do jego zapisów oraz nadal składać ofiary z petabajtów danych.

    Nadziei nie traćcie

    Ale jest nadzieja. I może nie jesteśmy skazani na wieczną niedolę. Jak wskazuje historia każda monarchia ma swój kres, który może się dla władcy skończyć albo poprzez obalenie lub wprowadzenie ustroju bliższego demokracji. Takie rzeczy już miały miejsce w najnowszej historii, bo przecież w nie tak odległym czasie rządził na świecie serwis Myspace, a w Polsce Nasza Klasa.

    Coraz więcej specjalistów twierdzi, że także dni Facebooka są policzone i za 20 lat [sic!] nikt o nim nie będzie pamiętał. A chętnych do podboju królestwa Facebooka jest wielu i to zarówno tych z czołówki branży nowych technologii jak Microsoft czy Google. Są też tacy, którzy wybrali bezpieczną koegzystencję przy władcy (Twitter, LinkedIn), grzejąc się w jego świetle.

    A mury runą

    Monarchia, jak pokazuje historia nie jest wieczna, ale królestwo Facebooka nie zawali się zapewne od wrogów zewnętrznych (ani Google ani Microsoft, czy inna korporacja nie zagrozi Facebookowi), raczej padnie w wyniku konspiracji poddanych. Tak jak Facebook powstał na zgliszczach innych serwisów społecznościowych, tak nowe bardziej atrakcyjne media powstaną na ruinach Facebooka. Taka jest po prostu kolej rzeczy, jedne serwisy powstają gdy inne giną w głębinach zapomnienia.

    Na razie jednak Facebook ma się świetnie, wiec nie pozostaje nam poddanym nic innego jak zadowalać tyranię, karmić ją bitami danych oraz stosować się do narzuconych nakazów, zakazów i czekać…, czekać na powstanie użytkowników, którzy się w końcu zbuntują i nie zaakceptują nowych regulaminów „depczących prywatność”.

    POWIĄZANE ARTYKUŁY
    - Reklama -

    NAJPOPULARNIEJSZE