- Reklama -
czwartek, 28 marca 2024
- Reklama -
Więcej
    Strona głównaPrawoFunkcja koordynatora powypadkowego

    Funkcja koordynatora powypadkowego

    Warto przyjrzeć się największej grupie poszkodowanych, czyli osobom, które ucierpiały w wyniku wypadków komunikacyjnych. Sytuacja tych osób w dużym stopniu zależy od tego, jak wielki uszczerbek odniosły w wyniku uszkodzenia ciała. Jednak bez względu na to, czy wynikiem zdarzenia był często występujący uraz kręgosłupa szyjnego, czy poważne wielorakie obrażenia ciała, można wskazać pewne cechy wspólne. Najważniejszą z nich jest pozostawienie poszkodowanego samemu sobie. W każdej bowiem sytuacji to ofiara musi samodzielnie podejmować działania mające na celu rozwiązanie wszystkich problemów, pojawiających się po wypadku. Przede wszystkim poszkodowany musi zająć się swoim zdrowiem, poddać dokładnym badaniom i rozpocząć proces leczenia.

    Do kogo po pomoc?

    Jako pierwszy pojawia się dylemat: Do kogo udać się po wypadku? Czy należy jechać do szpitala, czy może czekać na lekarza rodzinnego? Na szpitalnym oddziale ratunkowym (SOR) należy przecież czekać wiele godzin, zaś lekarz rodzinny będzie mógł przyjąć dopiero za kilka dni. Dość często takie osoby wybierają SOR, choć nie mogą tam liczyć na szybką pomoc. Wstępna diagnoza stanowi dopiero początek procesu leczenia. Lekarz wskazuje najczęściej konieczność dalszego leczenia w poradni ortopedycznej albo neurologicznej. Jednak do lekarzy tych specjalności obowiązują kolejki, które mogą oznaczać nawet kilkutygodniowe oczekiwanie. Pojawia się wtedy pytanie, czy nie lepiej byłoby pójść do lekarza prywatnie, przyśpieszyć leczenie, ale też ponieść niemałe koszty? Ten sam problem dotyczy rehabilitacji – ta bezpłatna oznacza jeszcze dłuższe czekanie.

    A potrzeby w trakcie leczenia mogą być o wiele większe. Poszkodowani sami muszą wszystko koordynować, dowiadywać się o miejsce leczenia, o lekarzy, do których dostaną się bez trudu i którzy cieszą się najlepszą opinią. To trudne wobec braku pełnej sprawności i przy występujących ograniczeniach.

    Samofinansowanie

    Obawa przed podjęciem leczenia prywatnego wynika z niewystarczających rezerw finansowych, pozwalających na dodatkowe wydatki. Jak podają różne opracowania, nawet połowa Polaków może nie mieć żadnych oszczędności. W związku z wysokimi kosztami leczenia także osoby lepiej sytuowane mogą odczuwać związany z tym wydatek. Oczywiście można zauważyć, że to ubezpieczenie powinno pokryć wszystkie wydatki. Ponownie jednak daje o sobie znać praktyka.

    Towarzystwa ubezpieczeniowe bardzo niechętnie wypłacają odszkodowania, jeżeli dotyczą one odpłatnych badań czy wizyt lekarskich. Najczęstszą wymówką jest dostępność publicznej służby zdrowia, dzięki której można uzyskać każde świadczenie medyczne, jeżeli tylko się poczeka. Dochodzi wręcz do tego, że poszkodowany musi finansować swoje leczenie z przyznanego zadośćuczynienia, które przecież nie powinno temu służyć. Dobrze, jeżeli to zadośćuczynienie jest względnie szybko wypłacone, ale może też zdarzyć się, że dopiero po kilku miesiącach poszkodowany otrzyma jakiekolwiek pieniądze.

    Jeżeli dodamy do tego trwające postępowanie karne, problemy z uszkodzonym samochodem, zwolnieniem w pracy, powstaje obraz bardzo ciężkiej sytuacji, w której – nie ze swojej winy – znajdują się osoby poszkodowane. Pogłębia to traumę i rzutuje na zdrowie psychiczne oraz dobre samopoczucie. Ten stan, choć nieprawidłowy, wciąż postrzegany jest jako nieunikniony.

    Profesjonalny opiekun

    Wyobraźmy sobie zatem zupełnie inny scenariusz. Na miejsce wypadku przyjeżdża osoba przeszkolona w udzielaniu pomocy społecznej, która obok policjantów i ratowników medycznych dba, aby wszystko odbyło się w sposób prawidłowy. Wskazuje poszkodowanym miejsce, do którego mogą się udać i gdzie uzyskają szybką pomoc. Jednocześnie zapewnia, że nie muszą pilnować kosztów, ponieważ to ona, jako koordynator, zajmie się odpowiednimi rachunkami.

    Po udzielaniu pierwszej pomocy, poszkodowani wracają do domu i zaczynają okres rekonwalescencji. Koordynator jest z nimi w stałym kontakcie, załatwiając inne niezbędne formalności, np. ustali najbliższe terminy wizyty lekarskiej. Pacjenci skupiają się na leczeniu i odzyskaniu pełni zdrowia. W związku z niezwłocznie przeprowadzoną rehabilitacją, wracają o wiele szybciej do zdrowia i pracy. Pracodawca jest zadowolony, a Zakład Ubezpieczeń Społecznych krócej wypłaca świadczenie chorobowe. Po pewnym czasie od wypadku, koordynator kontaktuje się, by sprawdzić czy wszystko jest w porządku i czy osoba poszkodowana nie potrzebuje dalszej pomocy. Ta prawdopodobnie już nie pamięta o wypadku, gdyż wszystkimi potencjalnymi problemami zajął się profesjonalista.

    Za wszystkie te działania byłby odpowiedzialny jeden człowiek, jednakże stałoby za nim całe grono specjalistów, skupionych na jednym celu – jak najlepszej pomocy poszkodowanym. Osoby te dysponowałyby doświadczeniem, rozumiałyby problemy osób poszkodowanych i wiedziałyby, w jaki sposób pomóc. Na pewien czas koordynator stawałby się opiekunem rodziny, udzielającym wsparcia i pomocy. W wyniku jego działań wszyscy by zyskiwali, byłby to system idealny, z pożytkiem dla poszkodowanych, dla pracodawców, a więc i dla państwa. Co zatem stoi na przeszkodzie, by zrealizować tę wizję?

    Zmiana podejścia

    Największym problemem jest zmiana podejścia do pomocy osobom poszkodowanym. Można mniemać, że wprowadzenie systemu, zakładającego pracę wielu osób, spowoduje podniesienie kosztów likwidacji szkody. Byłby to jednak wzrost pozorny, gdyż w ostatecznym rozrachunku koszty byłby niższe. Wynika to z faktu, że osoba, która szybciej i skuteczniej była leczona, krócej korzysta z drogich świadczeń medycznych. Szybka pomoc medyczna pozwala ograniczyć liczbę późniejszych komplikacji, wymagających nierzadko interwencji chirurgicznych. Skraca konieczność wypłacania renty z tytułu utraconych dochodów i zwiększonych potrzeb. Sprawna osoba szybciej wraca do pracy, powodując wzrost własnej zamożności i wielkości płaconych podatków.

    Czy jednak towarzystwa ubezpieczeniowe będą gotowe przestawić się na takie rozwiązanie? Nie można wykluczyć takiej możliwości. Ubezpieczyciele to przede wszystkim instytucje bazujące na rachunku ekonomicznym. Czym bowiem, jeżeli nie próbą oszacowania na podstawie danych statystycznych prawdopodobieństwa wystąpienia jakiegoś zdarzenia, jest składka ubezpieczeniowa? Jeżeli więc towarzystwa ubezpieczeniowe będą gotowe spojrzeć na problem poszkodowanego z szerszej perspektywy, a nie tylko oceniając wysokość pojedynczej wypłaty odszkodowania, może być to sygnał nadchodzącej zmiany. Problemem jest brak odpowiednich wzorców – system taki wdrażany jest dopiero w innych krajach. Nie można więc na podstawie obcych doświadczeń sprawdzić, jak faktycznie funkcjonuje.

    Niewiadoma przyszłość

    Brak szerszych doświadczeń z tego rodzaju systemem powoduje wiele niewiadomych. Czy wdrożenie takich rozwiązań będzie powodowało wzrost składki ubezpieczeniowej? W tej chwili trudno to stwierdzić. Możliwe, że w najbliższym czasie pojawią się wyspecjalizowane podmioty zajmujące się koordynacją powypadkową, które będą wykorzystywały efekt skali, aby tym samym doprowadzić do dalszego obniżenia składki. A może fakt wzrostu składki ubezpieczeniowej nie będzie tak istotny, jeżeli w jego rezultacie zyskają wszyscy, ponieważ nie będą musieli brać udziału w finansowaniu pośrednim lub bezpośrednim osób poszkodowanych.

    Należy jednak mieć nadzieję, że wcześniej czy później zmiany jednak nastąpią i pozwolą poszkodowanym żyć godnie po wypadku.

    POWIĄZANE ARTYKUŁY
    - Reklama -

    NAJPOPULARNIEJSZE