- Reklama -
czwartek, 25 kwietnia 2024
- Reklama -
Więcej

    (Re)Forma oświaty

    Reforma czy rewolucja?

    Nie można zaprzeczyć, że zmiany w oświacie wprowadzane były w ogromnym pośpiechu, a szkoły od dawna alarmowały, że nie będą w stanie należycie przygotować się na nowości, które MEN zafundowało nam wszystkim w tym roku. Niepokój budzi również to, że zmiany w szkolnictwie są tak daleko idące, że ich wejście w życie powinno  – z uwagi na dobro samych uczniów – przebiegać w sposób wyważony, stopniowy i przede wszystkim uwzględniający stanowisko grona pedagogicznego. Bowiem to na ich barki spadło wprowadzenie pomysłów MEN w życie. A pomysły te, choć powszechnie nazywane reformą, są istną rewolucją, której uczestnikami są przede wszystkim dzieci.

    Jakie nowości czekają uczniów i ich rodziców oraz nauczycieli?

    Reforma budzi wiele obaw. Prawie 60 % Polaków uważa, ze została ona źle przygotowana, a jedynie 20% respondentów uważa reformę oświaty za przygotowana dobrze (sondaż SW Research dla serwisu rp.pl). Jakie są jej główne, najważniejsze założenia?

    Wśród zasadniczych, ustrojowych zmian w szkolnictwie, wymienić należy wygaszenie gimnazjum, wydłużenie nauki w szkole podstawowej (powrót klasy 7 i 8) raz wydłużenie do 4 lat nauki w liceum i do 5 lat w technikum. Absolwenci szkoły podstawowej będą mogli wybrać jedną ze szkół ponadpodstawowych. Prócz liceum i technikum, swoje oferty dla uczniów przygotują szkoły branżowe, w których nauka będzie II-stopniowa (I stopień trwa 3 lata, II stopień zaś 2 lata), a także 3 letnia szkoła specjalna przysposabiająca do pracy oraz szkoła policealna. Znikają natomiast szkoły zawodowe.

    Swoisty szok mogli przeżyć uczniowie pierwszej klasy gimnazjum, którzy nie otrzymali promocji do klasy drugiej. Stali się oni uczniami 7 klasy szkoły podstawowej, ale to nie jedyna zmiana. Klasy 7 realizują nowy program nauczania, zawierający istotne różnice merytoryczne w porównaniu do treści dotychczasowych.  Przed tymi uczniami, za sprawą MEN, stoi zatem ogromne wyzwanie.

    Zmieniono także podstawę programową. Według nowej podstawy programowej będą uczyć się uczniowie klasy I, IV i VII szkoły podstawowej. Zasadnicze zmiany dotknęły historię. W IV klasie uczniowie będą poznawać sylwetki wybitnych postaci, co stanowić będzie wprowadzenie do nauki przedmiotu.

    Zarówno absolwenci gimnazjum, jak i zreformowanej szkoły podstawowej zdawać będą egzamin. Spotkają się oni za dwa lata, jednak egzamin będzie się różnił, w zależności od tego, której grupy uczniów dotyczy. Uczniowie gimnazjum realizują dotychczasową podstawę programową, a ich naukę zwieńczy egzamin gimnazjalny przeprowadzany na dotychczasowych zasadach. Absolwenci klasy 8 szkoły podstawowej napiszą natomiast nowy egzamin z języka polskiego, matematyki, języka obcego i przedmiotu do wyboru.

    Kolejną, organizacyjna nowością będzie pojawienie się  w szkole ponadpodstawowej w pierwszym roku nauki  dwóch roczników. Spotkają się bowiem absolwenci gimnazjum i absolwenci szkoły podstawowej. Również ich program nauczania będzie się różnił. Przykładowo, absolwenci gimnazjum trafią do 3-letniego liceum i realizować będą dotychczasową podstawę programową, zaś absolwenci zreformowanej szkoły podstawowej będą pobierać naukę prze 4 lata, według nowego programu.

    Podsumowanie

    Skutki reformy odczujemy dopiero za jakiś czas. Pierwszy poważny sprawdzian odbędzie się podczas egzaminów do szkoły ponadpodstawowej. W jednym roku egzamin zdawać będą absolwenci gimnazjum i absolwenci zreformowanej już 8 klasy szkoły podstawowej. Każda z tych dwóch grup zdawać będzie inny egzamin, ale wszyscy uczniowie będą starać się o przyjęcie do tych samych szkół. Zagadką pozostaje też, jak poradzą sobie uczniowie, których nowy program nauczania zawiera luki merytoryczne, o których interweniowali wielokrotnie nauczyciele. Rodzi to obawę i pytanie, czy reforma oświaty jest przemyślanym działaniem dla dobra uczniów czy poligonem doświadczalnym, na którego polu osadzono nasze dzieci. A może te wszystkie wątpliwości, które się pojawiają są jednak zbyt daleko idące i podparte strachem aniżeli rzeczowymi argumentami? Na to pytanie każdy z nas musi odpowiedzieć sobie sam. A jak jest naprawdę, pokaże czas. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nie ucierpią same dzieci. Ich dobro jest wszakże najważniejsze.

    POWIĄZANE ARTYKUŁY
    - Reklama -

    NAJPOPULARNIEJSZE