Zgodnie z art. 171 kodeksu pracy takiemu zatrudnionemu trzeba zapłacić ekwiwalent pieniężny zarówno za niewykorzystany urlop zaległy, jak i bieżący - proporcjonalnie do czasu przepracowanego w tym roku. Wyjątkowo nie uiszcza ekwiwalentu pracodawca oferujący komuś kolejny angaż bezpośrednio po rozwiązaniu lub wygaśnięciu poprzedniego, np. na stałe zaraz po umowie okresowej. Udziela wypoczynku w naturze, jeśli strony tak postanowią.
Praktyka wykształciła zwyczajowo inne odstępstwo od zasady z art. 171 kodeksu. Stary pracodawca często się umawia ze swoim następcą, że to on udzieli całego urlopu. W ten sposób nowy przedsiębiorca bierze niejako na siebie zobowiązania urlopowe poprzednika, który zwalnia się przez to z obowiązku wypłaty ekwiwalentu. Niby przepisy nie honorują takiego rozwiązania, ale można je uznać za działające na korzyść zatrudnionego - bronią pomysłu kadrowe. Realizuje się wtedy w pełni podstawowa zasada prawa pracy - odbierania urlopu wypoczynkowego w naturze. Zwolennicy tego rozwiązania powołują się na dwa werdykty Sądu Najwyższego, wyraźnie dopuszczające podobne porozumienia: uchwałę z 14 maja 1971 r. (sygn. III PZP 10/71) oraz wyrok z 27 listopada 1980 r. (sygn. I PRN 124/80).
Inspekcja pracy mówi zatem zdecydowanie "nie" takim praktykom. Według niej pracodawca musi rozliczyć zatrudnionego z całego nabytego u niego urlopu wypoczynkowego. Czyli udzielić go w naturze, a za niewykorzystany zapłacić. Kolejnym argumentem przemawiającym za tym są ewentualne komplikacje porozumień tego typu. Co będzie, gdy np. nowy pracodawca się rozmyśli i nie udzieli przeniesionego urlopu? Albo w ogóle nie zatrudni przejmowanej osoby? I w końcu - jak stara firma ma wypełnić świadectwo pracy. podyskutuj z autorką e-mail: renata.majewska@rzeczpospolita.pl
Więcej
Rzeczpospolita